Podróż w Karkonosze
A jak wyglądały ferie zimowe w latach 50. i 60. XX w Karkonoszach? Dochodzenie w tej sprawie doprowadziło nas do Działu Archiwum Historycznego, gdzie wśród opracowanych relacji historii mówionej odnaleźliśmy relację Pani Bożeny Słupskiej Kartaczowskiej wspominającej swoją pracę instruktora kulturalno-rozrywkowego opiekującego się wczasowiczami w Karkonoszach.
– A żeby udać się z wczasowiczami tam na grzbiet Karkonoszy w latach 50., to potrzebowała pani specjalne zezwolenie?
O właśnie tak. Jeszcze na samym początku takich obostrzeń… Chociaż na granicy zawsze tak. Jak się szło pod Wodospad Szklarka czy Wodospad Kamieńczyka czy „Zakręt Śmierci”, to tam nie, ale jak już szliśmy na grzbiet Karkonoszy, gdzie przebiegała granica, to trzeba było mieć zezwolenia z WOP-u. Wojska Ochrony Pogranicza wydawały takie zezwolenia. I listę musiałam mieć każdorazowo, listę uczestników, nie mogło nikogo brakować z tych, którzy są na liście, ani nie mogło być tak, że ktoś nie jest wpisany na listę, bo wtedy wielkie kłopoty były nawet, mogłoby się to skończyć zatrzymaniem zarówno tego delikwenta, jak i przewodnika.(…). Bardzo nam brakowało możliwości przejścia na czeską stronę, bo przecież chciało się poznać. To się nazywało, ta droga grzbietem Karkonoszy. „drogą przyjaźni polsko-czeskiej”, ale kontakty z Czechami były znikome, bo byliśmy pod ciągłym obstrzałem WOP-istów. Bardzo wielu funkcjonariuszy WOP stale patrolowało, kontrolowało te wszystkie szlaki turystyczne biegnące, prowadzące do czerwonego szlaku, czyli tego głównego Grzbietem Karkonoszy. No i sama ta droga przyjaźni. To było już takie nagminne.
Relacja Pani Bożeny Słupskiej Kartaczowskiej/ Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”
Poniżej wybór czterech fotografii, wykonanych przez Zbigniewa Nowaka zimą 1969 roku w Karkonoskim Parku Narodowym. Ciekawostką jest sam szczyt Śnieżki na którym, widzimy stare Obserwatorium Meteorologiczne.




Jeremiasz Urban