Relacja Janusza Nowaka 81 numerowanych arkuszy, maszynopis jednostronny p.t. „Poznaniak na Dzikim Zachodzie” s. 58-59

Wśród przekazanych do Ośrodka „Pamięć i Przyszłość” tysięcy darów znajdują się także maszynopisy wspomnień wielu wrocławian. Szukając kolejnych materiałów archiwalnych związanych z podróżowaniem dotarłem do tekstu „Poznaniak na Dzikim Zachodzie” autorstwa Janusza Nowaka (sygnatura PL OPiP III-2-7). Jako dwunastolatek przeniósł się w 1946 roku z Poznania do Wrocławia, gdzie jego ojciec  znalazł pracę przy odbudowie Zakładów Taboru Kolejowego.

W swojej relacji szczegółowo opisuje warunki życia w powojennym Wrocławiu oraz życie codzienne swojej rodziny zamieszkałej w blokach  przy ulicy Maurycego Mochnackiego.

W wybranym fragmencie autor opisuje szkolną wycieczkę na Zamek Chojnik oraz do Karpacza.

I tu pojawia się zagadka. Po wojnie na Dolnym Śląsku tramwaje jeździły nie tylko po ulicach Wrocławia.  Jedno z takich miast znajdziecie także w tekście Janusza Nowaka!

Pewnego dnia ucieszyła nas wiadomość, że szykuje się wycieczka zbiorowa do Karpacza i Jeleniej Góry. Zbiórka pod szkołą na Chrobrego. Następnie ładujemy się wszyscy do obu wagonów tramwaju numer siedem i obok pedetu [obecnie DH Renoma] dojeżdżamy do ulicy Świerczewskiego [obecnie Piłsudskiego]. Dalej całą bandą z naszymi nauczycielami  idziemy pieszo w kierunku Dworca Głównego. Już po chwili widzimy olbrzymi malunek reklamowy przed kinem Śląsk. Tytuł „Płomień Nowego Orleanu” i piękny portret „Rity Haywort”. (…)

Pociągiem dojechaliśmy w dobrych wesołych nastrojach do Jeleniej Góry. Po drodze widać było piękne widoki. Pierwszy raz widzimy górę Ślęże zwaną Sobótką. Ciekawie jest ta góra usytuowana, bo wokoło równina, aż tu nagle wyrasta taka góra.

(…)

Dojechaliśmy do Jeleniej Góry, pociąg wspinał się dość mozolnie. Miasto ma dużo zieleni, ale zimą pewnie źle chodzić po takich nierównych ulicach. Ci, co tutaj mieszkają pewnie się przyzwyczaili a kontentują się pięknymi widokami i czystym powietrzem! W mieście kursuje tramwaj! Pojedziemy nim do Cieplic. Jest to miejscowość zdrojowa ale największą atrakcją będzie zwiedzanie zamku na wysokiej górze Chojnika. Zmęczeni jesteśmy okrutnie po wejściu na górę! Przewodnik opowiada nam jakąś historie tragicznej miłości i straszną przepaść gdzie ponoć rzucono dziewczę niewierne! Zwiedzanie zamku zajmuje nam prawie godzinę. Słońce już na zachodzie, każdy dojada resztki z prowiantu, który zabrał z domu. Najgorzej, że picia nie ma i kasy też.

(…)

Zmęczeni, już pod wieczór dojechaliśmy do Karpacza. Zjeżdżaliśmy z góry podziwiając małe domeczki, wyglądające jak klocki poukładane wewnątrz miski. Przy bliższej perspektywie domki sprawiały wrażenie domeczków z bajki, a właściwie z piernika. Rozlokowano nas w pokojach czteroosobowych. Łazienki mieliśmy na korytarzu. Kazano nam zejść na kolację. Po tym zezwolono na indywidualne wyjście na miasto z zastrzeżeniem ażeby nie oddalać się zbytnio od naszej kwatery. Na drugi dzień wracaliśmy pociągiem. Szkoda, że tak mało czasu nam dano na poznanie tej okolicy. Zawsze kochałem góry, chociaż te są trochę inne, aniżeli w Zakopanym!

Jeremiasz Urban, Starszy Dokumentalista DAH

Przejdź do treści